Stoję na balkonie i palę. Nigdy tego nie robiłam, bo ani niezdrowe, ani niesmaczne. Jednak palę. Nikotyna wnika w pień mózgowy, a dym w dłonie i włosy. Stoję, palę i myślę. Zastanawiam się, czy mam coś do powiedzenia. Chyba mam, bo w końcu każdy ma. Że prezydent nie taki, że ksiądz głupoty gada, że kwiatki na osiedlu brzydkie posadzili, że w autobusach klimatyzacji nie włączają, że drogi dziurawe, a chodniki krzywe, że ścieżek rowerowych za mało, biedronek za dużo, a naród obłudny.
Chyba warto mówić, co się ma do powiedzenia, mimo że to mało ważne i nikogo nie obchodzi, bo to oczyszcza. Przynajmniej tak mnie uczyli.
Pytanie tylko, czy warto o tym pisać? Blogi wyrastają teraz jak grzyby po deszczu, jedne mają ładną szatę graficzną i nic poza tym, drugie ładną polszczyznę, ale sensu za grosz, inne błędy, ale spory potencjał. Są blogi poczytne, ale nie wiadomo dlaczego, są zapomniane, a warte przypomnienia, są nieczytane, a przepełnione sensem.
Wszyscy teraz piszą, mimo że mało kto umie. Wszyscy mówią, mimo że mało kto wie o czym. Wszyscy czytają, ale nie to, co trzeba.
Następuje kulturalna degradacja, bo każdy może. Teatr to już nie teatr, kino to multipleksy, a książki to pornole na papierze. Kto sięga głębiej, kto chce więcej, kto stara się ambitniej, ten zadufany w sobie, ten pseudofilozof, który nie dla siebie, a na pokaz.
Każdy szufladkuje i każdy jest zaszufladkowany, dlatego nie warto przejmować się opiniami, nawet jeśli faktycznie do owej degradacji się przyczyniamy. Spoko, normalka.
Ja oczywiście z góry przepraszam.
Ja oczywiście z góry przepraszam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz