Póki klucz w garści, w sercu nadzieja!
Janusz Zajdel, będący prekursorem nurtu fantastyki socjologicznej w Polsce, stworzył dzieło będące nadzwyczaj błyskotliwą paralelą późniego PRL-u. Książka ta, wydana w 1982 roku, bardzo trafnie i przejrzyście alegoryzuje ówczesny porządek społeczny, który na naszych oczach sprawnie chyli się ku upadkowi.
Stanisłam Lem uznał Limes inferior za najoryginalniejszą powieść SF, jaką czytał.
Akcja powieści rozgrywa się w fikcyjnym świecie Argolandu zdominowanym przez wszechobecną komputeryzację. Społeczeństwo miasta podzielone jest na siedem klas społecznych, oznaczanych cyframi od zera do sześciu. Każda z cyfr odpowiada wynikowi testu na inteligencję, który przechodzi każdy z obywateli. Rolę pieniędzy w Argolandzie pełnią punkty: czerwone, zielone i żółte (zwane kanarkami). Punkty czerwone przyznawane są wszystkim, bez względu na klasę, czy zajęcie, starczają jednak tylko na podstawowe produkty potrzebne do życia. Ilość punktów zielonych przyznawana jest w zależności od klasy społecznej, im wyższa klasa, tym większy przydział. Z kolei punkty żółte przynawane są za wykonywaną pracę i tym samym mają największą wartość.
Punkty przechowywane są na tzw. Kluczu, będącym kombinacją portfela, dowodu osobistego, karty kredytowej, zegarka, kalkulatora,
certyfikatu klasy intelektu oraz czytnika linii papilarnych (który pozwala na
korzystanie z Klucza wyłącznie jego właścicielowi).
Ogólny zamysł jest więc bardzo prosty: jeśli jesteś zbyt głupi, żeby pracować, nie pracuj, państwo i tak da ci wystarczającą ilość punktów, abyś mógł funkcjonować. Jeśli jesteś ambitny i pragniesz więcej, niż tylko to, co konieczne, nieustannie staraj się zwiększać swoją przydatność społeczną, a twoje zarobki wzrosną, bez względu na to, czy będziesz pracować, czy nie. Premiowana jest bowiem sama gotowość i zdatność do pracy. Z kolei gdy kuszą cię towary luksusowe i te najwyższej jakości, pracuj, a będziesz mógł sobie na nie pozwolić.
Ponadto, dzięki powszechnemu obowiązkowi ukończenia studiów wyższych, każdy na starcie ma równe szanse, reszta zależy tylko od jednostki. Sprawiedliwie, prawda? Nikt nie zostaje bez środków do życia, nawet jeśli nie ma dla niego pracy, a natura nie obdarzyła go najwyższego lotu intelektem.
Jednak nie wszyscy w Argolandzie odnajdują się w tym jakże idealnym porządku społecznym. Nasz główny bohater Adi Cherryson alias Sneer, pomimo bardzo wysokiej inteligencji, wybrał inną drogę na zarabianie żółtych, niż uczciwa i wydajna praca. Zajmuje się bowiem liftingiem. Za odpowiednią opłatą pomaga klientom zdać test na inteligencję i tym samym podwyższyć wartość ich klucza. Z trójki na dwójkę, z dwójki na jedynkę, z jedynki na zero. Stworzył całą rzeszę podliftowanych prezesów, zarządców i administratorów. Jednak dzięki swojemu sprytowi i inteligencji, nigdy nie zwrócił na siebie uwagi policji.
Czy aby na pewno...?
Świat, który z pozoru wydaje się logiczny i uporządkowany, w rzeczywistości jest zgrabnie ukształtowaną mistyfikacją, która na dłuższą metę nie ma racji bytu. Sneer, dzięki swojej przebiegłości i inteligencji dochodzi do szczytów władzy i odkrywa, że jego kraj jest kolonią sterowaną przez Obcych, którzy narzucili mu ustrój wzorowany na modelach stanów atomowych.
Janusz Zajdel stworzył bardzo kreatywną i przejrzystą alegorię społecznego porządku lat 80.
Sztucznie wykreowany świat Argolandu przeżywał gospodarczy kryzys, borykając się z coraz to dokuczliwszą inflacją. Żółte punkty, niegdyś zarezerwowane na towary luksusowe, teraz niezbędne są do nabycia tych podstawowych. Z drugiej strony pojawia się informacja, że technologia obcych umożliwa produkcję niemal darmowej energii. Taka zerokosztowa gospodarka prowadzi w następstwie do podstaw modelu 20/80 (20% pracujących ludzi wytwarza PKB umożliwiający utrzymanie pozostałych 80%). W Argolandzie wprawdzie pracuje nieco większy procent obywateli, ale jest to praca jedynie fikcyjna, konieczna do utrzymania społecznej równowagi. Kolejnym zgrabnym nawiązaniem do PRL-owskiej rzeczywistości jest opis infiltracji przestępczego półświatka przez służby policyjne. Możliwość wykrycia w lokalu sfrustrowanego trojaka i szemranego cwaniaczka, tylko i wyłącznie na podstawie zakupionego piwa w lokalnym automacie, czy zręczna manipulacja automatem loteryjnym, aby zweryfikować podejrzanego o przyszłe konszachty z lifterami - to mistrzostwo świata. Ciągła inwigilacja, pełna kontrola i nieustający monitoring - prawda, że zalatuje peerelem? W książce znajdziemy wiele innych nawiązań do minionych lat, ale i niemało przestróg. Chociażby przed tym, że nasza cywilizacja zmierza ku rychłej minimalizacji nakładów jednostkowej pracy, która z biegiem czasu zostanie zastąpiona przez automatyczną fabrykację. Wszechobecność maszyn wyręczających nas we wszystkim i kontrolujących każdą dziedzinę życia, jest przesądzona. Staniemy się pionkami na wirtualnej tarczy, sterowanymi przez integralne zasady globalnej komputeryzacji.
Prawda, brzmi jak fantastyka, jednak nie zapominajmy, że to fantastyka socjologiczna, analizująca współczesność i na tej podstawie prognozująca przyszłość.
A co do zakończenia książki, to przyznam, że oryginalne. W jednej chwili usystematyzowana i logiczna osnowa powieści skręca w stronę fantastyczną, niemal bajkową, nie tracąc przy tym wiarygodności. Specyfikacja odbioru nabiera kolejnego elementu tajemniczości i zagadkowości... Tylko czy to nas intryguje, czy może rozczarowuje?
Cóż, każdy, kto sięgnie po tę książkę, dokona oceny na własną rękę ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz