wtorek, 18 marca 2014

"Buszujący w zbożu", Jerome David Salinger

Kombinowałem, że nadałbym się na przykład do obsługi stacji benzynowej, mógłbym pompować benzynę do samochodów. Zresztą było mi wszystko jedno, jaką pracę dostanę. Byle nikt mnie nie znał, bylem ja nawzajem nie znał nikogo. Wymyśliłem sobie na to sposób: będę udawał głuchoniemego. Jako głuchoniemy nie będę musiał prowadzić z nikim głupich rozmów bez sensu. Kto będzie miał do mnie interes, napisze kilka słów na kartce i podsunie mi pod oczy. Prędko się ludziom takie rozmówki sprzykrzą i dadzą mi święty spokój aż do końca życia.




Książka ta została napisana w 1951 roku, przez Pana Jerome Davida Salingera i od razu wprowadziła spore zamieszanie.  Okazała się siedliskiem zła i demoralizacji, przez co bezzwłocznie ją potępiono, a nieszczęsnego Salingera okrzyknięto diabłem wcielonym, co to biedne dzieci  perfidnie deprawuje i jeszcze udaje, że wcale nie.

Och, wielkie poruszenie nastąpiło w sielankowym, amerykańskim domostwie, gdzie idylla nagle zamieniła się w koszmar! Lęk przed spaczeniem psychiki dorastającej młodzieży, doprowadził do tego, że w latach 1961-1982 Buszujący w zbożu był najbardziej cenzurowaną książką w amerykańskich szkołach średnich i bibliotekach.

Co więc jest takiego kontrowersyjnego w Buszującym w zbożu, że amerykańskie matki rwały włosy z głów, gdy tylko ich pociecha zanadto zbliżyła się do tej ziejącej złem i wypaczonej moralnie książki? Ano trochę jest.


Głównym bohaterem i zarazem narratorem, jest niejaki Holden Coulfield, szesnastoletni chłopak, będący typem intelektualisty, który do edukacji nie przywiązuje większej wagi. W związku z czym sukcesywnie wylatuje z kolejnych szkół średnich, w których umieszczają go rodzice. Akcja utworu rozpoczyna się latem 1950 roku, kiedy Holden, czekający w szpitalu na przyjazd brata, opowiada wydarzenia sprzed kilku miesięcy. Swą opowieść zaczyna od przykrego momentu, kiedy to zostaje wydalony z kolejnej, czwartej już szkoły średniej. Chłopak, zirytowany postawą współlokatora względem pewnej dziewczyny i brzydotą jego walizek, postanawia uciec z akademika, zamiast czekać na przyjazd rodziców i ponownie patrzeć w ich rozczarowane twarze. Udaje się do swojego rodzinnego miasta – Nowego Jorku – ale zamiast wracać do domu, wynajmuje taksówkę i każe się zawieść do jakiegoś miłego baru. Pije alkohol, pali papierochy, podrywa panienki (i co tu się dziwić nadopiekuńczym, amerykańskim mamom? no właśnie), i przez cały ten czas rozmyśla.


Akcja książki to niespełna 3 dni z życia Holdena, a fabuła to żadna ekstrema. Coulfield idzie na mecz, spotyka się z byłym nauczycielem angielskiego, jedzie do NY, wynajmuje pokój w hotelu,  rozmawia z dwoma zakonnicami i zaprasza byłą dziewczynę do kina. Odwiedza nocą młodszą siostrę, dzwoni do mamy kolegi i próbuje pogawędzić z taksówkarzem.

Co w tym porywającego? Co fascynującego? Co sprawiło, że Buszujący w zbożu to książka kultowa, a Holden Coulfield stał się ikoną nastoletniego buntu wobec świata dorosłych i poczucia wyalienowania? No właśnie... Co?

Wędrówka Holdena ulicami Nowego Jorku to swoista metafora ludzkiego życia. Ma ona charakter nieustannego ścierania się jego idealizmu z tym, co przynosi mu życie i co pogłębia jego wyalienowanie ze społeczeństwa. Świat dorosłych niszczy jego mentalność, kaleczy jego wrażliwość i osobowość. Holden gardzi tym światem, twierdząc, że jest on zepsuty i obrzydliwy. Nienawidzi też kina, uważając go za symbol upadku kultury, która staje się produktem masowym, a która powinna być symbolem lepszego jutra. Swojego brata, który robi karierę w Hollywood, nazywa prostytutką. Holden w zasadzie pogardza wszystkim, co wiąże się z kapitalizmem, utożsamiając to z zepsuciem i małostkowością. Jedynie niewinność świata dzieci postrzega jako tę przepełnioną dobrem, szczerością i szansą na lesze jutro.


Przekaz całej książki tak naprawdę kryje się w jej krótkim, acz dosadnym tytule. Buszujący w zbożu to nikt inny, jak Holden, który marzy o tym, aby uciec od otaczającej go, zepsutej do szpiku kości i sztucznej rzeczywistości, i udać się na pole zboża, gdzie będzie łapał biegające po nim dzieci i chronił je przez upadkiem w przepaść, która kryje się na jego skraju.

Wiesz, czym bym chciał być? (...) Wiesz czym? Rozumie się, gdybym mógł, do cholery, naprawdę wybrać, co zechcę.(...) Jestem właśnie strażnik w zbożu.

Według mnie książka ta jest genialna. Na 10, daję jej 9 z plusem i już szukam jakiegoś ładnego wydania, które mogłabym zakupić. Zdecydowanie jedna z najlepszych pozycji, jakie czytałam. Zdecydowanie. 

Buszujący w zbożu to pozycja kultowa i tym samym obowiązkowa. Uderza w człowieka jak grom i nie daje o sobie zapomnieć, a prawdy Holdena, tak bezpośrednie i przejmujące, sprawiają, że ciężko jest przełknąć ślinę.

Zdarzają się jednak osoby, które tę książkę krytykują, a ja w ogóle nie potrafię ich zrozumieć. Nie jestem w stanie sobie uzmysłowić, dlaczego tak jest. Oczywiście od razu nasuwa się odpowiedź, że nie uchwycili sensu książki, ale to być może niekoniecznie prawda. Buszujący w zbożu spodoba się każdemu, kto ma w sobie chociaż odrobinę z buntownika i możliwe, że rozczaruje tych, którzy utożsamiają się ze światem tak zaciekle w książce krytykowanym. To tylko przypuszczenie, ale myślę, że logiczne.

Cóż, przeczytajcie i oceńcie sami.  :)


A teraz kilka ciekawostek!

Mark David Chapman, który w roku 1980 zamordował Johna Lennona, miał przy sobie egzemplarz Buszującego w zbożu, gdy tuż po dokonaniu morderstwa został aresztowany przez policję. Zaś John Hinckley Jr., który w roku 1981 roku próbował zastrzelić prezydenta Ronalda Reagana, miał obsesję na punkcie tejże książki, chciał nawet zmienić imię i nazwisko na Holden Caulfield.

Ponadto Buszujący w zbożu ma niewielkie szanse na ekranizację, kiedykolwiek. W 1949 roku do kin trafił film "Moje zwariowane serce", oparty na opowiadaniu Salingera pt. "Uncle Wiggily in Connecticut". Obraz spotkał się z koszmarnym przyjęciem wśród krytyki i widzów. Zdruzgotany pisarz postanowił wówczas, że żadne inne dzieło, które wyszło spod jego pióra, nie trafi nigdy na ekran. W tym Buszujący w zbożu. Salinger zmarł, a prawa do jego twórczości  znajdują się od 2008 roku w rękach fundacji jego imienia. Stojące na jej czele osoby zapowiedziały, że wciąż nie ma szans na zekranizowanie dzieł pisarza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz